biegłem ku promieniom
wyciągając ręce do marzeń
do wspomnień
oczarowania tęsknotą
chwycić chciałem dłonie twoje
pełne uśmiechu miłości
wtulić się w usta rozpalone
jak wtedy dawno zapomnianym snem
gdy biegliśmy
przez pachnące łąki
przez las sosnowy
na polanę złudzeń
gdzie oddawałaś mi ciało
oszalałe ze szczęścia
jest czas trwający w nieskończoność
przez życie nowe
poczęte z zachwytu
dziecinę zrodzoną w ciszy
białych brzóz
i w zapachu kwiatów